Jako pasjonatka książek popularnonaukowych, powieści historyczno-przygodowe czytam bardzo rzadko. Jednak dla “Ostrakona” zrobiłam wyjątek. Przede wszystkim zaintrygował mnie tytuł, zgrabne nawiązanie do starożytności w wydaniu śródziemnomorskim. Potem było już z górki, bo nagle pojawiły się sławy europejskiego renesansu. Wynikła z tego intryga o międzynarodowej skali. Choć serce opowieści niezmiennie bije w Toruniu, nasi bohaterowie odwiedzają najważniejsze miasta renesansowej Europy oraz pachnące przyprawami wielokulturowe ośrodki handlowe.

Ale o co chodzi z tym ostrakonem? Skąd nawiązanie do sądu skorupkowego w starożytnych Atenach, podczas którego głosujący wyskrobywali na ceramicznych skorupach imiona obywateli, którzy ich zdaniem zagrażali demokracji? Czy postać Hypatii, matematyczki i filozofki rodem ze starożytnej Aleksandrii pojawia się przypadkowo? Co ma wspólnego ostrakon z Mikołajem Kopernikiem, Leonardo da Vinci i zmarłym w niewyjaśnionych okolicznościach profesorem historii starożytnej Zygmuntem Rokoszem? Sytuacja staje się jeszcze bardziej skomplikowana kiedy własne śledztwo rozpoczyna żona profesora, Łucja Rokosz. Towarzyszą jej oczywiście przebojowe koleżanki Żarówa i Beata oraz nieoceniony student męża Alek. Jednocześnie 500 lat wcześniej podobne tajemnice próbuje rozwikłać Mikołaj Kopernik, którego autor portretuje jako prawdziwego człowieka renesansu. Na kartach książki Mikołaj równie chętnie co po instrumenty astronomiczne sięga po pędzle… i para się medycyną. Z biegiem czasu staje się też całkiem dobrym detektywem. Z zapartym tchem czytałam kolejne strony a sprawa stawała się coraz bardziej tajemnicza. Na rozwiązanie zagadki trzeba jednak poczekać do ostatnich rozdziałów książki. Nie ma potrzeby się niecierpliwić bo autor doskonale buduje napięcie a od powieści nie sposób się oderwać. 

„Ostrakona” czytałam do śniadania, w autobusie, w urzędzie w oczekiwaniu na załatwienie sprawy a nawet na przystanku autobusowym, trzymając książkę w cierpnących od zimna dłoniach. Pierwsze chłodne dni jesieni okrasiła ulubiona szarlotka Zygmunta Rokosza. Ogrzewałam się myślą o herbacie parzonej przez Łucję w antykwariacie Mirka. „Ostrakon” przypomniał mi czasy nastoletnie, kiedy zaczytywałam się w powieściach historyczno-przygodowych Haliny Popławskiej, a letnia przerwa w nauce mijała z bohaterami „Wakacji z duchami”.

Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem Pascal