Od powrotu z Portugalii minęły dopiero dwa tygodnie. Ja czuję jakby to były całe wieki. Tęsknię nie tylko za słonecznymi dniami beztroski, pełnymi archeologicznych skarbów, którymi przez 17 dni obdarowywała nas portugalska ziemia. Tęsknię za wolnością, którą czułam wędrując przez mazowieckie błota w poszukiwaniu ich średniowiecznej przeszłości. Od tego czasu minęły już blisko 2 lata.

Moja praca zarobkowa, którą bardzo lubię, jest bardzo absorbująca. Najczęściej nie mam siły napisać nawet kilku słów na bloga. Weekendy wydają się za krótkie na regenerację sił. Jednak w ubiegłym tygodniu powiedziałam sobie dość i w piątek miałam wolne. W czwartek o 23.00 postanowiłam wprowadzić w życie kolejny projekt #średniowiecznawarszawa. Uświadomiłam sobie bowiem, że od kilkudziesięciu lat traktuję moje miasto jak sypialnię i miejsce pracy. Tymczasem Warszawa jest po prostu przeciekawa! Najwyższy czas powrócić na szlaki znane z dzieciństwa i rzucone w zapomnienie na co najmniej 3 dekady.

Gotowi na nowy projekt? Zaczynamy!

Pochmurny, deszczowy piątek nie tylko rozpoczął sezon noszenia czapek (w różowe kocie łapki 😉), ale poprowadził mnie wzdłuż Potoku Służewieckiego na pewne wzgórze na Służewie. Zanim jednak powiem, co znajduje się na tym wzgórzu, wrócę na chwilę do potoku.

Potok Służewiecki, choć miejscami pachnie nieciekawie (stąd nazwa Smródka) i zgubił gdzieś swą dawną urodę, ma całkiem ciekawą historię. To nie do końca sztuczny twór, do którego spływa woda deszczowa. Część potoku płynie dawnym korytem rzeki Sadurki, nad którą w rejonie dzisiejszego Służewia, w średniowieczu istniała wieś o nazwie Służewo. W pierwszej połowie XIII wieku jej właścicielem został rycerz Gotard. Taki podarek otrzymał od samego księcia Konrada I, protoplasty Piastów mazowieckich. Od tego czasu osadnictwo nabrało tempa.

Wzgórze na Służewie było na tyle atrakcyjne, że w latach 60-tych XI pojawili się tu Bendyktyni, organizując ośrodek misyjny. W 1238 Konrad I Mazowiecki postanowił ufundować w tym miejscu kościół. Tak powstał pierwszy kościół na terenie współczesnej Warszawy.

Pierwsza świątynia była zapewne drewniana, choć badania archeologiczne nie ujawniły jej śladów. W połowie lat 90-tych XX wieku natrafiono zaś na fundamenty murowanego kościoła gotyckiego, który wzniesiono prawdopodobnie w XV stuleciu. Dzisiejszy kościół św. Katarzyny na służewskim wzgórzu jest spadkobiercą średniowiecznej tradycji. Jego historia ma już blisko 8 wieków.

Słoneczna niedziela zaprowadziła mnie do katedry św. Jana Chrzciciela na Starym Mieście. To z kolei kościół o drugim najstarszym rodowodzie na terenie obecnej Warszawy. Jego historia sięga przełomu XIII/XIV wieku. Wtedy w miejscu gdzie dziś znajduje się prezbiterium, wznosiła się drewniana budowla. Kilkadziesiąt lat później, około 1390 roku Janusz I Starszy wybudował obiekt murowany. Janusz prężnie rozwijał księstwo mazowieckie i dlatego bywa nazywany budowniczym Mazowsza. Bez wątpienia zasłużył sobie na pochówek w podziemiach warszawskiej katedry, która wraz z przeniesieniem stolicy wschodniego Mazowsza z Czerska do Warszawy, stała się miejscem wiecznego spoczynku książąt mazowieckich.

W krypcie pod prezbiterium pochowano również Bolesława IV warszawskiego oraz jego syna Konrada III Rudego. Spoczywają tu również doczesne szczątki dwóch ostatnich Piastów Mazowieckich, Janusza III i Stanisława mazowieckiego. Nagła i bezpotomna śmierć książąt (w odstępie zaledwie dwóch lat), poważnie namieszała w historii Mazowsza. Po 300 latach niezależności Mazowsze zostało wcielone do korony polskiej. Niespodziewana śmierć młodych książąt wywołała mnóstwo kontrowersji. O zamach na ich życie podejrzewano samego króla Polski…

Zastanawiam się ilu odwiedzających katedrę św. Jana zagląda do krypty pod prezbiterium. W sobotę przekonałam się, że nie tak łatwo kupić bilety… Okazało się, że trzeba rozglądać się za księdzem, przechadzającym się po wnętrzu kościoła. To on sprzedaje bilety i wpuszcza do podziemi katedry.

Kiedy ksiądz otworzył masywną metalową furtę, ukazał się nam tajemniczy świat pełen duchów przeszłości. Byliśmy tam kompletnie sam na sam z sarkofagami, trumnami i duchami zmarłych. Kiedy zostałam w tyle, fotografując, usłyszałam w oddali trzask zamykanych drzwi. Z wrażenia dostałam gesiej skórki. Ksiądz miał rację mówiąc, że jesli się zgubimy, to znajdzie się tu dla nas mejsce na wieczność…

Niech wam nie przyjdzie do głowy ominąć podziemi katedry. Sarkofag ostatnich Piastów mazowieckich jest przepiękny, ale bez krypty, gdzie ich szczątki od wieków czekają na swych poddanych po prostu się nie liczy!


Jeśli podoba Ci się tematyka bloga, sposób w jaki piszę i łączę pasję do archeologii z podróżami, polub Archeopasję na facebooku i instagramie. Bądź na bieżąco i zapisz się do newslettera! 

Jeśli masz pytania dotyczące tematów poruszanych na blogu napisz do mnie archeopasja@gmail.com

Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi, udostępniając w serwisach społecznościowych.