Obudził mnie hałas. Pomyślałam, że wyprowadzają się właśnie kolejni turyści. Słyszałam jak rozmawiają po angielsku o autobusie do Manali. Mnie też niedługo czeka przebycie 1000 kilometrowej trasy w kierunku Delhi… Uświadomiłam sobie, że musi być bardzo wcześnie bo autobusy do Manali wyruszają o świcie. W tej samej chwili poczułam na twarzy pierwszy niesforny promień słońca, który wkradł się przez szczelinę niedokładnie zasuniętej kotary. Jeszcze za wcześnie żeby wstawać – pomyślałam leniwie.

Mój autobus w kierunku gompy Chemrey rusza później. Poza tym jeszcze jest chłodno – szepnęłam, czując jednocześnie zimny dreszcz na odkrytych ramionach. Wsunęłam się głębiej do wnętrza ciepłego śpiwora. Mimo głośnych sąsiadów, niewątpliwie spóźnionych na swój autobus, co dało się rozpoznać po nerwowej krzątaninie i pospieszających okrzykach, zasnęłam. Obudziło mnie znacznie więcej igrających na twarzy promieni słońca, wnikających tym razem przez szparę i dziury w zasłonach. Czas wstawać (!). Dziś w planach jeden z rzadziej odwiedzanych przez turystów klasztorów Ladakhu, a mianowicie Chemrey.

 

 

Autobus wysadził nas przy drodze prowadzącej w kierunku klasztoru. Maszerowaliśmy dobre kilkadziesiąt minut zanim dotarliśmy do pierwszych zabudowań klasztornych, rozrzuconych po zboczach stożkowatego wzgórza. Przypominając potężną twierdzę, gompa góruje ze szczytu nad okolicą. Z tarasów roztacza się widok na okoliczne nagie szczyty oraz otoczone kamiennymi murkami, zieleniące się poletka uprawne. Po drodze, tuż przy samym klasztorze, minęliśmy kilka osób, w tym grupkę umorusanych, radosnych dzieciaków. Porozmawialiśmy z uśmiechniętą dziewczyną, która towarzyszyła nam prawie do samego klasztoru, opowiadając o życiu w dolinie. Byliśmy tam jedynymi obcokrajowcami. Cały klasztor mieliśmy tylko dla siebie. Dlatego też spędziliśmy w nim najwięcej czasu, spacerując powoli wśród zabudowań, zaglądając we wszystkie dostępne zakamarki. Przyglądaliśmy się mnichom wykonującym figurki i świece. Zajrzeliśmy do klasztornej biblioteki, kaplicy pełnej posągów bóstw i bodhisattwów oraz świątyni, podziwialiśmy malowidła ścienne.

Usytuowany 40 km od stolicy Ladakhu Leh, klasztor Chemrey powstał w XVII w. Według tradycji, założycielem gompy był lama Tagsang Raschen. Upamiętnia on również ważną w kontekście rozprzestrzeniania buddyzmu w Ladaku postać, jaką był niewątpliwie król Sengge Namgjal. Klasztor należy do szkoły Drugpa. Zamieszkuje go niewielka społeczność mnichów, która niestety stale się zmniejsza. Gompa słynie ze swej kolekcji dawnych tybetańskich manuskryptów, których strony tytułowe zawierają srebrną i złotą kaligrafię. Możemy tu również podziwiać duży mosiężny posąg guru Padmasambhawy.

 

 

Do Chemrey można dojechać autobusem, kursującym pomiędzy Leh a Thak Thok. Dotarcie do samego klasztoru wymaga pieszej wędrówki, trwającej kilkadziesiąt minut. Za wstęp trzeba zapłacić około 20 INR.

Zdjęcia wykonano w 2008. Niestety aż do niedawna nie zostały przeze mnie uporządkowane. Za lenistwo przyszło mi drogo zapłacić…. Dużo czasu bowiem zajęło mi ich posegregowanie i przypisanie odpowiednim miejscom. Jak wiadomo ludzka pamięć jest krótka i porządnie się napracowałam nad niektórymi fotkami, starając sobie przypomnieć gdzie zostały wykonane. 

 


Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi, udostępniając w serwisach społecznościowych. 

Jeśli podoba Ci się tematyka bloga, sposób w jaki piszę i jak łączę pasję do archeologii z podróżami, polub Archeopasję na facebooku. Bądź na bieżąco i zapisz się do newslettera

Jeśli masz pytania dotyczące tematów poruszanych na blogu napisz do mnie archeopasja@gmail.com