Kiedy na horyzoncie pojawiła się Brazylia nic nie zapowiadało, że przez moje serce przejdzie tornado. A kiedy przeszło, mój długo i skrupulatnie układany porządek, zmienił się w totalny chaos. I choć już prawie poskładałam je na nowo, to widzę, że niektóre puzzle kompletnie tu nie pasują. Nie wiadomo skąd się wzięły, ale po chwili zastanowienia, wkomponowują się niemal idealnie … w zupełnie nowy obraz mojego serca. W Brazylii nie poczułam się jak w domu, nie zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. W tym przypadku nie powtórzyła się moja kolumbijska historia. Brazylia mnie onieśmieliła. Sprawiła, że znów poczułam się jak mała dziewczynka, otwierająca szeroko oczy na nowy, fascynujący, a zarazem nieco przerażający swym ogromem świat. Moja fascynacja tym krajem dorastała powoli, sprawiając, że samo myślenie o powrocie do Brazylii, powodowało lekkie drżenie serca. Strach okazał się mieć jedynie wielkie oczy.
Z perspektywy czasu jestem pewna, że Brazylia wkradła się znienacka i zajęła całkiem spory kawałek mojego kolumbijskiego serca. Obawiam się, że na tym nie koniec. Z każdym dniem i wspomnieniem wyszarpuje coraz więcej. Niedługo może się okazać, że będzie remis i każda dostanie swoją połówkę.
Brazylia wydaje mi się tak odmienna od pozostałych krajów Ameryki Południowej, że czasem myślę o niej jakby była osobnym tworem z zupełnie innego kontynentu. Kiedy porównuję ją do tych, które do tej pory odwiedziłam (Peru, Ekwador, Kolumbia, Wenezuela, Paragwaj, Urugwaj, Argentyna), to jakoś odstaje od mojej wizji latynoskiego kraju. I chyba w tej odmienności, niepowtarzalności, a przez to unikatowości tkwi jej urok. Urok, któremu i ja się nie oparłam. Od samego początku przeczuwałam, że będzie tu zupełnie inaczej niż w Kolumbii czy Argentynie. Nie wiedziałam tylko na czym ta odmienność może polegać. I nic w tym dziwnego, skoro jeszcze do niedawna moja wiedza o tym kontynencie była raczej znikoma. Właściwie to nie miałam o nim zielonego pojęcia. Przyznam się, że nadal nie wiem, co tak naprawdę wyróżnia Brazylię. Wiem jednak, że nie sposób z niej wyjechać bez poczucia smutku i chęci szybkiego do niej powrotu. Odkryłam to jednak dopiero w Argentynie, w trakcie jednej z naszych długich podróży autobusem przez pustkowia Patagonii. Do tej pory kompletnie nie rozumiałam tego ogromnego kraju. Jest on bowiem tak rozległy, że trudno go sobie nawet wyobrazić. Można to jednak odczuć z perspektywy wielogodzinnych i zdających się trwać w nieskończoność podróży autobusem.
Mój brazylijski przyjaciel przesłał mi niedawno obrazek z mapą Brazylii, w którą wkomponowano europejskie państwa. Uwierzcie mi, że zostało jeszcze sporo wolnego miejsca… I jak tu ogarnąć umysłem taki kolos i do tego tak różnorodny? Moja fascynacja Brazylią ma chyba przede wszystkim bardziej prywatny wymiar. Jest konsekwencją kilku rozmów z napotkanymi po drodze Brazylijczykami. Te rozmowy sprawiły, że wszystko co zobaczyłam, usłyszałam, poczułam, spróbowałam, czego zapragnęłam, ułożyło się w spójny obraz. Wcześniej było niczym rozsypane puzzle, których końcowy obraz widać tylko na opakowania. Niby wiemy, co powinny przedstawiać, ale nie bardzo wiemy jak to poukładać. Moje puzzle dopasowały się do siebie prawie idealnie. Prawie, bo po drodze do celu odkryłam, jak wiele mnie w Brazylii ominęło, i że koniecznie muszę tam wrócić, aby dopasować do siebie ostatnie kawałki.
Poniżej kilka mi najbliższych i zarazem najcieplejszych zdjęć.
Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi, udostępniając w serwisach społecznościowych.
Jeśli podoba Ci się tematyka bloga, sposób w jaki piszę i jak łączę pasję do archeologii z podróżami, polub Archeopasję na facebooku. Bądź na bieżąco i zapisz się do newslettera!
Jeśli masz pytania dotyczące tematów poruszanych na blogu napisz do mnie archeopasja@gmail.com