Pamonha, pamonha, pamonha rozbrzmiewa nawoływanie ulicznego sprzedawcy. Jest na tyle głośne, że przedziera się przez najdonośniejsze dźwięki ulic São Paulo. Wybiegam przed dom, aby zrobić zdjęcia. Widok nawołującego sprzedawcy tego brazylijskiego przysmaku, nie jest już tak powszechny jak w przeszłości.
Słowo pamonha pochodzi z języka Tupí i oznacza coś lepkiego, kleistego. I dokładnie taka jest pamonha. Lepka i kleista pasta z kukurydzy i mleka. W Brazylii owa papka kukurydziana powstaje ze świeżej, utartej milho verde. To z niej formuje się masę, którą następnie wypełnia się łuski, czy też łupiny kukurydzy i gotuje we wrzątku. Do pasty dodaje się często miąższ z kokosa, przez co pamonha staje się bardzo aromatyczna.
Rzadko, aczkolwiek można spotkać te przysmaki również w wersji słonej. Do masy kukurydzianej dodawany jest wtedy ser, calabreza (kiełbasa) lub mielone mięso, a wszystko doprawia się pieprzem lub pikantną papryką.
Podobne przysmaki, zwane tamales można spotkać w Meksyku. Jednak w odróżnieniu od brazylijskiej pamonha, masa kukurydziana jest przygotowywana z mąki połączonej z płynem. Ponadto meksykańskie tamales są gotowane na parze. Z kolei brazylijska pamonha jest zanurzana we wrzącej wodzie i tak gotowana.
Ze względu na swą kleistą, lepką i ciągnącą się konsystencję pamonha trafiła też do brazylijskiego slangu. Kiedy chcesz powiedzieć, że coś jest leniwe, powolne lub zwyczajnie głupie, mówisz po prostu pamonha…
Nie zachwyciłam się tą przekąską, nie mogę powiedzieć abym chciała dla niej wrócić do Brazylii, jak dla kremu z awokado czy czekoladowego broa. Nie powiem, że jej nie lubię, że nie zjem ponownie, bo jest dla mnie jedną z ciekawszych, i bardzo tradycyjnych brazylijskich potraw. Nie sugerujcie się moją niechęcią do delikatnych grudek, nieroztartej kukurydzy na podniebieniu. Każdy z nas lubi coś innego, każdy ma inny smak. Spróbujcie sami!