Dochodziła 11.00 a Timothy z trudem podnosił wypełnioną ziemią łopatę. Z godziny na godzinę lepkie powietrze stawało się coraz bardziej gorące. Pojedyncze plamy potu na koszuli zniknęły, zlewając się ze sobą idealnie. Mężczyzna pracował już od 7 rano, odsłaniając skalne podłoże na lokalnym wzgórzu.
Nagle przerwał pracę i nerwowym ruchem wyrzucił na hałdę ziemi przemoczoną chustkę. Spływający po ciele pot przypominał ulewę.
– Lato w Ohio niczym sauna wyciska z człowieka ostatnie krople potu – rzucił nerwowo Timothy do odpoczywającego w cieniu towarzysza.
– A do tego śmierdzi zgnilizną – odparł drugi mężczyzna i klepnął Timothy’iego w ramię, dając znak, że teraz jego kolej.
Wilgotny upał przyspiesza rozkład materii, ale potęguje jedocześnie jego nieprzyjemny zapach.
Rok wcześniej nawałnica przewróciła jedno z drzew na wzgórzu, na którym Timothy i John pracowali w pocie czoła. Dziś została z niego rozsypująca się przy dotyknięciu łopatą warstwa zmurszałej gleby, zabarwionej niemal na czarno.
Timothy położył się na trawie. Przez chwilę obserwował przesuwające się chmury. Światło było jednak na tyle silne, że znużony zamknął oczy. Musiał zasnąć bo głos Johna zdawał się docierać z dużej odległości. Ocknął się dopiero, kiedy towarzysz zaczął intensywnie szarpać go za ramię.
– Timothy natrafiłem na coś bardzo dziwnego – mówił głośno mężczyzna. Zobacz! Tu są wyryte jakieś znaki. Co za diabelski kamień!
Tinkers Creek Gorge latem, jesienią i zimą.
Historia Timothego i Johna jest oczywiście wytworem mojej fantazji. Choć tak właśnie wyobrażam sobie odkrycie panelu z rytami naskalnymi. Ponadto doskonale obrazuje wilgotny klimat Ohio, z którym przyszło mi się zmagać i jednocześnie zachwycać przez 6 lat.
W 1854 na wzgórzu, na którym dziś wznosi się miasteczko Independence, grupa robotników odsłoniła kamień z petroglifami. Wydobywając budulec do budowy lokalnego kościoła, natrafili na płytę z piaskowca, pokrytą dziwnymi rytami. Pokrywająca ją zmurszała gleba, nadała jej niemal czarnego koloru.
Rok po odkryciu, płytę wmurowano w ścianę Kościoła Prezbiteriańskiego w Independence. Niezmiennie od 165 jest częścią krajobrazu kulturowego lokalnej społeczności.
Przez 6 lat prawie codziennie w drodze do pracy mijałam kościół w Independence. Jednak przez 5 lat nie miałam pojęcia, że kryje ryty naskalne. Powiedziała mi o nich Karen, znajoma bibliotekarka, która zwróciła uwagę, że wypożyczane przeze mnie książki najczęściej dotyczą archeologii i sztuki naskalnej.
Kiedy zapytała czy chciałabym je zobaczyć, nie zawachałam się nawet przez chwilę. Nastepnego dnia przyjechała po mnie razem z kluczem do kościoła.
– Niektórzy mówią, że to mapa doliny Cuyahoga – szepnęła Karen, kiedy jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w umieszczoną na wysokości blisko 2,5 metra płytę z wyrytymi symbolami.
– Ten wąż rzeczywiście przypomina rzekę Cuyahogę – zaśmiałam się cicho.
Płyta stanowi jedynie część panelu z petroglifami, który niegdyś znajdował się na lokalnym wyniesieniu. Niestety został nieświadomie uszkodzony przez robotników, którzy pozyskiwali tu kamienie do budowy kościoła.
Przedstawienia zatarte przez czas datowane są na późny okres Woodland oraz czas rozwijającej sie w tej części USA kultury Whittlesey (1000-1600 n.e.). Wykonano je na lokalnym piaskowcu Berea.
Motyw przewodni do wąż, który przywodzi na myśl kopiec wężowy, zlokalizowany w południowej części Ohio. Przedstawienia stóp i dłoni, tropy zwierząt i ptaków oraz element, przypominający kraba albo raka, dopełniają repertuar panelu.
Choć budowa kościoła kosztowała w połowie XIX wieku 2.594,00 $, co zanotowano w dokumentach, to panel z pradziejowymi rytami jest bez wątpienia bezcenny. Gdyby nie eksplotacja lokalnego kamieniołomu, które w tym czasie były ekonomiczną bazą miejscowej ludności, nadal spoczywałyby pod warstwą zmurszałej ziemi. Z jednej strony panel zachowałby się w całości, z drugiej nasza wiedza archeologiczno-historyczna byłaby o wiele uboższa. Nie wspominając o moim osobistym doświadczeniu, kiedy z zapartym tchem wpatrywałam się w wyryte w piaskowcu symbole. Dzięki Karen mogłam z nimi przebywać sam na sam.
Sztuka naskalna w tym rejonie USA należy do rzadkości. Jednak nie dlatego, że jej tu nie było, ale z powodu wilgotnego klimatu. Choć śnieżne zimy i monsunowe wiosny oraz lepkie od upału i wilgoci lata są kluczem do przyrodniczego bogactwa tego rolniczego stanu, to zdecydowanie nie sprzyjają zachowaniu sztuki naskalnej.
Na terenie Ohio petroglify znane są jeszcze z co najmniej dwóch lokalizacji. Jedna z nich to Leo Petroglyph na południu stanu oraz panel z bardzo słabo zachowanymi rytami na Kelleys Island, niewielkiej wyspie na jeziorze Erie.
Brandywine Falls (Park Narodowy Cuyahoga Valley)
Tekst powstał w oparciu o poniższe źródła:
- Archaeological Atlas of Ohio, Cuyahoga County Information via OhioLink
- National Register of Historic Places
- Roy Larick. 2012. The Independence (Ohio) Petroglyph: Geological Setting and Prehistoric Cultural Landscape. 46th Annual Meeting. The Geological Society of America.
Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi, udostępniając w serwisach społecznościowych.
Jeśli podoba Ci się tematyka bloga, sposób w jaki piszę i jak łączę pasję do archeologii z podróżami, polub Archeopasję na facebooku i instagramie. Bądź na bieżąco i zapisz się do newslettera!
Jeśli masz pytania dotyczące tematów poruszanych na blogu napisz do mnie archeopasja@gmail.com