Kolejny gorący dzień w São Paulo. Chociaż trwa zima, temperatura sięga 35 stopni. Z ulicy dochodzą narzekania, że za gorąco i za sucho. O que há de errado com este inverno?! Muito quente! * – pokrzykują po portugalsku sąsiedzi. Klimat zmienia się jak w kalejdoskopie. Kiedyś o tej porze roku Brazylijczycy kupowali kurtki, zakładali czapki i nie wychodzili z domu bez dwóch par skarpet.
Dziś upał przenika do mojego mieszkania każdą szczeliną. Otwieram okna, próbując złapać delikatny powiew wiatru. Powietrze w Centrum stoi jednak w miejscu. Jedyne rozwiązanie to ucieczka z moich czterech ścian. Nawet na ulicy jest chłodniej niż tutaj. Jest niedziela, więc można pospacerować na zamkniętym dla samochodów Minhocão. Wczesne popołudnie nie łagodzi palącego skórę słońca. Wręcz przeciwnie, budzi pragnienie. Co chwilę mijam stoiska z młodymi kokosami. Sprzedawcy zachęcają do ugaszenia pragnienia wodą kokosową. Zanurzam słomkę w dopiero co wyjętym z lodu zielonym, młodym orzechu i czuję jak słodki, lekko gęsty płyn dodaje mi energii do dalszej wędrówki ulicami São Paulo.
Brazylia to owocowy raj. Kolorowy, aromatyczny, złożony z dziesiątek rozmaitych smaków. Jednak czy to w miejskiej dżungli, czy na piaszczystej plaży, każdy niemal Brazylijczyk wybierze wodę kokosową. Nic tak bowiem nie gasi pragnienia. To dar od natury, naturalne remedium na upalne brazylijskie popołudnia.
Via Elevada Presidente Costa e Silva potocznie zwana Minhocão, to prawie 4 kilometrowa autostrada, bardzo ruchliwa w ciągu tygodnia, a zamykana dla samochodów w każdą niedzielę. Nazwa pochodzi od jednego z gatunków dżdżownic. Kiedy zastosowana do tej wijącej się kilka kilometrów drogi, kształtem przypominającej węża, okazuje się, że nie jest zupełnie przypadkowa. Wznosi się kilka metrów nad ziemią i każdej niedzieli zapełnia się pieszymi, rowerzystami, stoiskami z rozmaitymi artykułami, od używanej odzieży, przez żywność, skończywszy na tworzonym przez młodych, lokalnych artystów street art’cie. Można tu kupić wszystko, książki, płyty, fotografie, obrazy, unikatowe, wykonane przez pasjonatów mody ubrania, meble, domowej roboty ciasta i potrawy, napoje, przetwory, wykonaną ręcznie biżuterię i wiele innych, których nie sposób wymienić. Każdy weekend to zupełnie inna rzeczywistość. Każdy weekend obfituje w nowe wrażenia. W każdy weekend można tu kupić coś innego, zobaczyć coś innego, usłyszeć coś innego. Ja zawsze zaczynałam spacer od strony targu Santa Cecilia i kierowałam się w stronę stacji metra Marechal Deodoro. Jeśli wyprawa zaczynała się rano, zawsze wracałam z torbami, wypchanymi po brzegi owocami i warzywami na cały kolejny tydzień. Czasem kupowałam rybę na niedzielny obiad, choć wśród takiej różnorodności, jaką oferowali sprzedawcy, za każdym razem ciężko mi się było zdecydować.
Podczas jednego z takich spacerów wpadłam na pomysł, że skoro w Brazylii na nowo udało mi się odkryć mój słodki, piekarniczy talent, to czemu nie spróbować robić tego profesjonalnie. Kiedy ta myśl pojawiła mi się w głowie, natychmiast zawróciłam do domu, opowiedzieć o niej Henrique. On stwierdził, że skoro ma japońskie korzenie, to czemu by nie spróbować z sushi. I tak spędziliśmy cały sobotni dzień i noc produkując w potach nasze potrawy, pozostawiając sprawy marketingu, naszemu nowemu znajomemu Thiago, którego poznałam pewnego dnia na schodach metra República… W niedzielę ruszyliśmy pożyczonym od rodziców Henrique samochodem na Minhocão, zobaczyć, czy ktoś zechce je w ogóle kupić. I choć pod koniec dnia, to co zostało rozdaliśmy znajomym, którzy przyszli nas odwiedzić, to i tak zarobiliśmy więcej niż zainwestowaliśmy, a nasi klienci byli zachwyceni. Thiago rozdawał wyprodukowane w nocy, w domowych warunkach ulotki i opowiadał niesamowite historie o naszych talentach kulinarnych. Nasz trzyosobowy dream team odniósł swój pierwszy mały sukces.
A wracając do Minhocão… Miał być sposobem na rozładowanie wiecznie zapchanego São Paulo. Dziś jest jedną z głównych przyczyn narzekań lokalnych mieszkańców. W wielu miejscach droga znajduje się zaledwie klika metrów od okien pobliskich domów, tworząc trudny do wytrzymania i zaakceptowania hałas. W latach 70-tych mieszkańcy wymogli na władzach miasta zamknięcie autostrady dla ruchu samochodowego w każdą niedzielę. Obecnie Minhocão jest wolny od samochodów również w ciągu tygodnia w godzinach nocnych pomiędzy 21 a 6 rano.
Minhocão to jedno z „must see” w São Paulo. Można z niego podziwiać panoramę downtown, kupić unikatowe prezenty dla znajomych i rodziny, zobaczyć jak odpoczywają mieszkańcy, tego jednego z największych miast świata, zjeść lokalne produkty, posłuchać muzyki, zrobić sobie tatuaż, kupić sukienkę, której nikt nie ma i której każda koleżanka będzie wam zazdrościć, zatańczyć z ulicznymi tancerzami i oczywiście napić się wody kokosowej, prosto ze schłodzonego młodego kokosa.
* Co jest nie tak z tą zimą?! Strasznie gorąco!
Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi, udostępniając w serwisach społecznościowych.
Jeśli podoba Ci się tematyka bloga, sposób w jaki piszę i jak łączę pasję do archeologii z podróżami, polub Archeopasję na facebooku. Bądź na bieżąco i zapisz się do newslettera!
Jeśli masz pytania dotyczące tematów poruszanych na blogu napisz do mnie archeopasja@gmail.com