Każdy z nas ma jakąś listę marzeń do spełnienia. Ja mam kilka, choć właściwie mogłabym od biedy wszystko upchnąć na jednej. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie uporządkowała wszystkiego tematycznie… Mam więc listę „gdzie by tu zjeść”, „wow ale cuda, gdzie to?”, „dia de los muertos i inne lokalne święta”, „dzikie plaże, bo nie zachwyciła mnie Copacabana” … i wiele innych. Najważniejsza jest jednak ta archeologiczna. A że sztuka naskalna to moja największa pasja… czołowe miejsca na liście zajmują stanowiska z petroglifami i malowidłami z głębokiej prehistorii.
Wędrując palcem po mapie Ameryki Północnej nawet nie myślałam, że kiedyś tam trafię, i że spędzę wiele lat podróżując, poznając nie tylko miejsca najbardziej znane, ale również te, o których poza archeologami nikt tak naprawdę nie ma pojęcia. A kiedy wędrowałam w 40-stopniowym upale po bezdrożach Parku Serra da Capivara w Brazylii, to czasem wydawało mi się, że śnię, że to nie dzieje się naprawdę. A potem patrzyłam na tysiące przedstawień dłoni w Cueva de las Manos w Argentynie. Zawsze gdzieś daleko, zawsze gdzieś na końcu świat, tysiące kilometrów od domu, od Europy. Myślałam, że Europa poczeka, że teraz czas na te najodleglejsze zakątki świata. Okazuje się, że chyba jednak nie poczeka… Z biegiem lat, doświadczeń i wspomnień w głowie, uświadomiłam sobie, że czasem, to co najbliżej może być równie fascynujące, jak to najodleglejsze, kuszące nas swą egzotyką. I z tą myślą w głowie, pewnego wrześniowego dnia znalazłam się w Dolinie Côa w północnej Portugalii, realizując jedno z moich archeologicznych marzeń.
Sztukę naskalną w dolinie Côa odkryto stosunkowo niedawno, bo dopiero w latach 90-tych XX wieku. Wszystko przez projekt budowy tamy, związanej z powstającą w okolicy elektrownią wodną. Można powiedzieć, że inwestycja nie wypaliła, bo jakiś archeolog wypatrzył ryty naskalne na stanowisku znanym obecnie, jako Canada do Inferno. Oczywiście nie było tak łatwo. Batalia o przetrwanie sztuki naskalnej była długa i trudna. Ostatecznie, to co miało zostać zatopione, nadal jest obecne w krajobrazie, a projekt budowy elektrowni został przerwany. W konsekwencji ten bogaty w ryty naskalne obszar ustanowiono parkiem archeologicznym, który od 1998 znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Z całą pewnością jest tu co chronić. Dolina Côa jest miejscem unikatowym nie tylko w skali europejskiej, ale i globalnej. To jedyne tego typu miejsce z nadal dobrze zachowanymi rytami naskalnymi na otwartym przestrzeni, których korzenie sięgają górnego paleolitu, co najmniej 22 tys lat p.n.e.
Ryty naskalne z Canada do Inferno
Stanowiska ze sztuką naskalną rozciągają się na odcinku kilkudziesięciu kilometrów wzdłuż brzegów rzeki Côa oraz na kilkunastu kilometrów wzdłuż Douro. Tak też kształtują się granice parku. Systematyczne badania archeologiczne rozpoczęły się dopiero w 1995. Obecnie zlokalizowano ponad 300 stanowisk, które zawierają tysiące pojedynczych przedstawień. Do zwiedzania dostępne są jedynie 3 stanowiska: Canada do Inferno, Ribeira de Piscos oraz Penascosa. Można je zobaczyć wyłącznie z autoryzowanym przewodnikiem, po wcześniejszym umówieniu terminu.
Wizytę najlepiej rozpocząć od otwartego w 2010 roku muzeum, które znakomicie ilustruje historię tego miejsca. Liczne reprodukcje paneli ze sztuką naskalną, doskonale przygotowują oczy zwiedzających do oglądania rytów w ich naturalnym środowisku. Często bowiem są bardzo słabo rozpoznawalne w krajobrazie, ze względu na stan zachowania i wiek sięgający kilkudziesięciu tysięcy lat.
Repliki rytów naskalnych z muzeum
Repertuar motywów to przede wszystkim duże ssaki roślinożerne charakterystyczne dla ekosystemu górnego paleolitu. Są to koniowate, wołowate, kozłowate i w dalszej kolejności jeleniowate. Charakterystyczne są przedstawienia zwierząt z dwoma (lub więcej) głowami, co może świadczyć o stosowaniu tzw. techniki animacji, odzwierciedlającej ruch zwierzęcia.
Przedstawienia ludzkie są prawie nieobecne, poza kilkoma odkrytymi stosunkowo niedawno przykładami. Pochodzą z lokalizacji w rejonie ujścia rzeki Piscos. Niektóre z przedstawień wydają się łączyć cechy ludzkie i zwierzęce. Ich twarze mogą być zdecydowanie zoomorficzne, albo noszą maski, których rysy przywodzą na myśl psowate lub kotowate. Nie mają również ramion, co wskazuje na ich odrealniony charakter.
W dalszej kolejności mamy do czynienia z motywami abstrakcyjnymi, jak zygzaki, siatki, linie, kropki, komety.
Jedną z najbardziej charakterystycznych i najbardziej intrygujących cech sztuki doliny Côa jest tzw. nakładanie się motywów. Stratygrafia niektórych paneli jest tak bogata, a rozmieszczenie motywów tak skoncentrowane na niewielkiej przestrzeni, że dostrzeżenie całej kompozycji gołym okiem jest praktycznie niemożliwe. Jednak cała ta kumulacja jest niezwykle pomocna w ustalaniu względnej chronologii petroglifów, ewentualnej zmienności stylistyki, czy też zróżnicowania preferowanych motywów w danych okresach czasu.
Jest to szczególnie widoczne na takich stanowiskach jak Quinta da Barca, Fariseu i Penascosa.
Co ciekawe po dokładnej analizie przedstawień z Fariseu, okazało się, że nie powstawały on na przestrzeni długiego odcinka czasu. Bardziej prawdopodobne jest, że mamy to do czynienia ze sztuką naskalną z tego samego horyzontu czasowego, a mianowicie grawetienu (kultura grawecka). Podobna chronologia wydaje się dotyczyć również motywów z Quinta da Barca, Penascosa oraz Canada do Inferno. Wskazuje na to podobny typ nakładania się motywów. Wygląda na to, że początki sztuki naskalnej tkwią w grawetienie. Sztuka naskalna tego okresu koncentruje się przeważnie w dolinie rzeki Coa. Następnie (solutrien oraz kultura magdaleńska) środek ciężkości przenosi się dalej w kierunku ujścia Coa i dopływów największej rzeki Douro. Ryty naskalne spotykamy na zboczach niewielkich cieków wodnych. Brak już tej bogatej stratygrafii, nakładania się przedstawień. W tym czasie pojawiają się też pierwsze, choć nieliczne postacie antropomorficzne.
Oprócz przeważającej liczebnie sztuki naskalnej z górnego paleolitu (późny grawetien po finalne fazy kultury magdaleńskiej), mamy tu również do czynienia z przedstawieniami datowanymi na neolit, chalkolit i epokę żelaza.
Ostatnie ślady w postaci rytów, pozostawili w krajobrazie Foz Côa młynarze, lokujący swe młyny wzdłuż brzegów rzeki.
Krajobraz zmodyfikowany kulturowo mógł pełnić rolę otwartego „sanktuarium”, pełnego symboli, rozumianych jedynie przez prehistoryczne społeczności zamieszkujące region. Mamy tu do czynienia ze swoistą „monumentalizacją” krajobrazu. Ślady „naprawiania”, ponownego używania motywów, nakładanie się przedstawień, intencjonalnej kumulacji na poszczególnych skałach w określonych miejscach w krajobrazie, wskazuje, że obszar ten był obecny nie tylko w ekonomicznym i społecznym, ale również duchowym i symbolicznym życiu ludności.
Tekst powstał w oparciu o poniższe źródła
The Archaeological Park of the Côa Valley (PAVC)
The Quaternary Rock Art of the Côa Valley (Portugal)
Baptista, A. M. & Fernandes, A. P. B. (2007). Rock Art and the Côa Valley Archaeological Park: A Case Study in the Preservation of Portugal’s Prehistoric Parietal Heritage. W: Pettit, P.; Bahn, P.; Ripoll, S. (eds), Palaeolithic Cave Art at Creswell Crags in European Context. Oxford: Oxford University Press, p. 263-279.
Vale do Côa, a landscape of freedom: between Prehistory and medieval villages. A tour guide around the Archaeological Park.
Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi, udostępniając w serwisach społecznościowych.
Jeśli podoba Ci się tematyka bloga, sposób w jaki piszę i jak łączę pasję do archeologii z podróżami, polub Archeopasję na facebooku. Bądź na bieżąco i zapisz się do newslettera!
Jeśli masz pytania dotyczące tematów poruszanych na blogu napisz do mnie archeopasja@gmail.com