„A poza tym uważam, że Kartaginę należy zniszczyć” mawiał rzymski polityk Katon Starszy. Fraza stała się hasłem przewodnim ostatnich lat wojen punickich. Jednak zanim Kartagina legła w gruzach, nad którymi płakał Scypion Afrykański Młodszy, miała miejsca długa i kapryśna seria zmagań dwóch nieustraszonych graczy starożytności.
„Upadek Kartaginy. Historia wojen punickich” autorstwa Adriana Goldsworthy, wydana przez Dom Wydawniczy Rebis to opowieść o ponad 100 latach rzymsko-kartagińskiego konfliktu, zapisana długoletnimi wojnami, niepewnymi traktatami pokojowymi, opowieściami o wybitnych dowódcach, mniej lub bardziej szczwanych politykach, błyskotliwych sukcesach i sromotnych porażkach, zakończona upadkiem śródziemnomorskiej potęgi, na której zgliszczach wyrosła nowa.
Podchodziłam do książki z lekką niepewnością. Nie należę do grona pasjonatów historii wojskowej, w której specjalizuje się autor. Obawiałam się ciężkich opisów bitew i tysięcy szczegółów, których nie będę w stanie ogarnąć. Okazało się, że nie było się czego bać. Adrian Goldsworthy opisuje bowiem kartagińsko-rzymski pojedynek w sposób bardzo przystępny, zrozumiały i lekkostrawny nawet dla tych, którzy nie specjalizują się w poruszanym temacie. Opisy bitew czytałam z zapartym tchem, dziękując w duchu autorowi za beletrystyczny styl. Nie wiedząc czemu kibicowałam Hannibalowi w legendarnej przeprawie przez Alpy. Po cichy liczyłam nawet, że tak jak w mitycznej opowieści bohater skazany na zagładę, wygra w ostatecznym pojedynku. Tak się nie stało, bo autor oczywiście trzyma się faktów historycznych jak przystało wybitnemu historykowi.
„Upadek Kartaginy. Historia wojen punickich” to świetne studium ewolucji rzymskiego postrzegania świata. Nikt bowiem nie obudził się pewnego ranka z myślą o podboju Śródziemnomorza i unicestwienia stojącej na przeszkodzie Kartaginy. Był to proces, który rozpoczął się, być może całkiem przypadkiem od próby zabezpieczenia Rzymu przed punickimi wpływami w Italii, którą obecni na Sycylii Kartagińczycy mieli w zasięgu ręki. Dla Kartaginy zakończył się unicestwieniem, a dla Rzymu ustanowieniem zamorskich terytoriów, stanowiących podwaliny przyszłego imperium.
Opisana przez autora historia świetnie układa się w całość i skłania do przemyśleń. Wojny punickie zdają się stanowić moment zwrotny w rzymskiej historii. To tu leżą podwaliny rzymskiego imperializmu.