Po chwili wytchnienia w Tolo, gdzie w końcu udało nam się znaleźć czas na błogie lenistwo, znów ruszyliśmy w drogę. Tym razem naszym celem były Delfy. Aby tam dotrzeć opuściliśmy Peloponez i przenieśliśmy się do centralnej Grecji. Późnym popołudniem przejechaliśmy przez słynny most Rio-Antirio. Nowoczesna konstrukcja o długości ponad 2800 m została oddana do użytku w 2004. Most oddziela Zatokę Patraską od Zatoki Korynckiej i znacznie usprawnia przejazd z Peloponezu na grecki półwysep. Aby w pełni docenić konstrukcję, trzeba się tu na chwilę zatrzymać i spojrzeć na most z perspektywy stałego lądu.
Do współczesnych Delf dotarliśmy wczesnym wieczorem. Do naszego hotelu udaliśmy się na własnych nogach. Uliczki w miasteczku są bowiem tak wąskie, że nie wszystkie pojazdy się w nich zwyczajnie mieszczą;). Rano czekała nas wizyta u Pytii, czyli w starożytnych Delfach. W ekspresowym tempie zostawiliśmy bagaże w pokoju, odświeżyliśmy się po całodziennej jeździe i wyruszyliśmy zobaczyć miasteczko.
Miasto Delfy to przede wszystkim hotele i restauracje nastawione na intensywny ruch turystyczny. Poza szczytem sezonu miejsce wydaje się po prostu urocze. Jest tu przede wszystkim bardzo czysto, co każdy podróżujący po Grecji na pewno zauważy. Czystość jest tu bowiem często niedocenianą cnotą. Ulice są bardzo wąskie, w większości jednokierunkowe i do tego dość strome. Spacer po mieście kosztuje więc nieco wysiłku, zwłaszcza jeśli stoimy na bakier z kondycją. Wzdłuż uliczek ulokowało się mnóstwo restauracji i sklepów z pamiątkami. Zbieracze magnesów, tacy jak ja będą na pewno zadowoleni bo wybór był naprawdę szeroki. Wśród zatrzęsienia kiczowatych souvenirów można czasem znaleźć coś godnego uwagi.
Mimo, że Delfy należą do najbardziej turystycznych miejsc w całej Grecji, udało nam się znaleźć lokalną knajpkę z przystępnymi cenami. Kiedy tylko zasiedliśmy wygodnie w ogrodzie, pojawiły się trzy koty i pies. Usiadły w pobliżu i czekały cierpliwie na naszą kolację. Kiedy jedzenie pojawiło się na stole nie było mowy, aby nie podzielić się nim z naszymi towarzyszami. I choć wszystkie stoliki były zajęte, to całe kocio-psie zainteresowanie było skierowane na nas. One chyba podświadomie wyczuwają czy ktoś ma serce dla zwierząt.
Niedaleko od miasta, na zboczach Parnasu wznoszą się pozostałości delfickiego sanktuarium. Jest to jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc w całej Grecji. Wstaliśmy bardzo wcześnie aby dotrzeć na miejsce tuż po otwarciu. To jedyna szansa na uniknięcie tłumów odwiedzających i spokojne zwiedzanie stanowiska. Im bliżej stanowiska, tym widoczne na górskich zboczach ruiny stawały się coraz bardziej imponujące. Czy starożytni mogli wybrać lepsze miejsce na sanktuarium, niż zamieszkany przez bogów masyw Parnasu?
Historia stanowiska sięga co najmniej epoki neolitu. Najstarsze znaleziska z pobliskiej, niewielkiej jaskini Korykeion Andron, są generalnie datowane na 4000 p.n.e. Archeolodzy sugerują, że to właśnie tu mogły mieć miejsce pierwsze rytuały, stanowiąc jedynie preludium w procesie rozwoju wyroczni delfickiej. Ślady archeologiczne są jednak dość nikłe aż do VIII w p.n.e., kiedy do Delf dotarł kult Apollina i powstało słynne sanktuarium, w którym na stałe zadomowiła się Pytia, wykładająca słynne przepowiednie.
Znaczenie Delf wzrosło wraz z powstaniem w VI w p.n.e. amfiktionii delfickiej, która łączyła 12 greckich miast (polis). Oprócz celów czysto religijnych, jak choćby zapewnienie sanktuarium bezpieczeństwa, liga nie zapominała o polityce… Cały ówczesny grecki świat uważał, że delficka wyrocznia nigdy się nie myli, a jej przepowiednie zawsze się sprawdzają. Nie było to jednak takie trudne, ponieważ najczęściej były one tak zawiłe i dwuznaczne, że można je było interpretować na różne sposoby. Do historii przeszła, przytoczona przez Herodota słynna przepowiednia, jaką Pytia ofiarowała królowi Lidii Krezusowi, który zasięgnął jej rady przed rozpoczęciem wojny z perskim królem Cyrusem Wielkim. Zapytana o szanse powodzenia wyprawy, kapłanka oznajmiła, że jeśli podejmie walkę z Persami to doprowadzi do upadku wielkiego państwa. Uradowany Krezus wziął to za dobrą monetę. Usatysfakcjonowany pomyślną w jego mniemaniu przepowiednią, przekazał sanktuarium delfickiemu ogromne bogactwa. Los jednak z niego zadrwił, bo wojnę z Persami przegrał, a do upadku doprowadził swój własny kraj. Ale czy można za to winić delficką wyrocznię? Faktem jest, że w rękach członków amfiktionii znajdowała się potężna władza. To właśnie należące do ligi miasta koordynowały wszelkie działania świątyni, jej finanse oraz choćby nominacje na stanowiska kapłańskie i urzędnicze. Dawało to wiele sposobów do wpływania na bieżącą politykę, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że do amfiktionii delfickiej należały prawie wszystkie najważniejsze greckie miasta…
Największą sławą oraz potęgą Delfy cieszyły się między VI a IV w p.n.e., kiedy to znajdowały się w centrum ligi miast. Stopniowy upadek autorytetu wyroczni był jednak nieunikniony. Z pewnością miał w tym udział rozwój racjonalizmu w filozofii greckiej, w którym to umysł pełnił rolę nadrzędną, jako ten, który potrafił objaśnić wszelkie zawiłości otaczającego świata. Wyrocznia istniała jeszcze w czasach rzymskich. Do ostatecznego upadku delfickiego sanktuarium przyczyniło się chrześcijaństwo. Przez kilka kolejnych wieków Delfy stanowiły nawet biskupią siedzibę.
Delfickie sanktuarium to właściwie cały kompleks świątynny. Znajdują się tu bowiem aż dwie świątynie. Pierwsza, ta najsłynniejsza poświęcona jest Apollinowi. Delfy to bowiem przede wszystkim starożytny ośrodek kultu Apollina. Pozostałości świątyni, które możemy dziś oglądać pochodzą z IV w p.n.e. Należy jednak pamiętać, że wzniesiono ją na fundamentach znacznie starszego obiektu, którego historia sięga samych początków kultu Apollina na terenie Delf (VIII-VII w p.n.e.). To tu po wypiciu wody z pobliskiego świętego źródła, które od imienia nimfy Kastalii zwie się kastalskim, siadała na trójnogu Pytia i wpadała w trans, aby wieścić światu swe przepowiednie.
Druga świątynia, dedykowana bogini Atenie, została wybudowana w VII w p.n.e. i była kilkakrotnie przebudowywana. Około 380 p.n.e pojawił się też słynny i najchętniej fotografowany tolos. Archeolodzy nadal jednak głowią się nad tym, jaką funkcję spełniał.
Na uwagę zasługuje również dość dobrze zachowany teatr, który mógł pomieścić nawet 5 tys. widzów, siedzących w 35 rzędach. Teatr w tym kształcie, w którym go dziś widzimy pochodzi z czasów rzymskich. Jednak pierwsza, oryginalna konstrukcja, powstała już w IV w p.n.e. Z kolei na pochodzącym z V w p.n.e. i przebudowanym w II w n.e. przez Heroda Attyka stadionie, odbywały się słynne igrzyska pytyjskie, które rywalizowały z tymi w Olimpii. Jednym z najlepiej zachowanych obiektów jest również Skarbiec Ateńczyków, ulokowany wzdłuż Świętej Drogi, wiodącej do świątyni Appolina. Miał on podobno mieścić trofea wojenne, zdobyte na Persach w bitwie pod Maratonem w 490 p.n.e.
Stanowisko można zwiedzać codziennie. W sezonie, czyli od kwietnia do października godziny otwarcia to 8:00-19:30. Poza sezonem od listopada do marca zwiedzać można od 8:30 do 15:00. Bilet wstępu kosztuje 12 € (aktualizacja 2017). Wizytę najlepiej rozpocząć w muzeum, które da nam pewne wyobrażenie jak stanowisko wyglądało i zmieniało się w przeszłości. Do Delf można dojechać z Aten autobusem. Autobusy odjeżdżają z dworca autobusowego (Terminal B), znajdującego się na ul. Liosion 260.
Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi, udostępniając w serwisach społecznościowych.
Jeśli podoba Ci się tematyka bloga, sposób w jaki piszę i jak łączę pasję do archeologii z podróżami, polub Archeopasję na facebooku. Bądź na bieżąco i zapisz się do newslettera!
Jeśli masz pytania dotyczące tematów poruszanych na blogu napisz do mnie archeopasja@gmail.com