Dawniej prawie nie fotografowałam ludzi. Czułam zakłopotanie kierując obiektyw aparatu na czyjeś nieświadome twarze i naciskając spust migawki. Twarze te miały przecież zostać uwiecznione na fotografiach, pokazywanym później tak wielu ludziom. Krępowało mnie to. W takich momentach zawsze przychodziła mi do głowy myśl, czy ja również chciałabym być takim przypadkowym obiektem, przypadkowego fotografa, pokazywanym gdzieś tam w świecie. Wtedy zwykle odwracałam się i fotografowałam krajobraz na przeciwko. Dużo myślałam, analizowałam i zastanawiałam się… a przecież wystarczyło zapytać, czy mogę zrobić zdjęcie. Pierwszą samodzielną próbę podjęłam w Syrii w trakcie wykopalisk w 2009 r. Pewnego dnia wracając do domu, spotkałam grupę dzieci i zwyczajnie zapytałam czy mogłabym im zrobić zdjęcia. Następnego dnia zapytałam o to grupę mężczyzn, a kolejnego napotkane przypadkowo kobiety. Nikt mi nie odmówił, wszyscy kiwali ochoczo głowami, uśmiechając się  szeroko. Ale tam było łatwiej, bo wszyscy mnie znali i w pewien sposób obdarzali zaufaniem. Rok wcześniej w Ladakhu było o tyle łatwiej, że zdjęcia robiliśmy wspólnie z moim towarzyszem podróży i to on, ze względu na moją ciągłą nieśmiałość, najczęściej pytał o pozwolenie.

Kiedy po mozolnej jeździe, wyładowanym do granic możliwości samochodem, wysiadłam na rynku w miasteczku Llata, gdzieś w drodze na północ Peru, znów poczułam skrępowanie. Nie znałam tych ludzi, a oni nie znali mnie. Ich twarze, kolorowe stroje i pełne zaciekawienia spojrzenia, sprawiły, że zapragnęłam aby znalazły się na mich zdjęciach, abym patrząc na nie, mogła przywoływać wspomnienie tych bezcennych chwil. I kiedy martwiłam się, czy którakolwiek z siedzących na schodach lokalnego kościoła starszych kobiet, zgodzi się abym zrobiła jej zdjęcie, stało się coś nieoczekiwanego. Jedna z nich uśmiechnęła się do mnie szeroko i sama poprosiła o zdjęcie, nie żądając nic w zamian. I tak zaczęła się moja przygoda z fotografowaniem uśmiechniętych, barwnych, fascynujących, otwartych i tak samo ciekawych mnie jak ja ich, Peruwiańczyków. W jaki bowiem sposób najlepiej poznać kraj, jeśli nie poprzez mieszkających w nim ludzi?! 

Zapraszam więc do obejrzenia moich peruwiańskich prób fotograficznych.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi, udostępniając w serwisach społecznościowych. 

Jeśli podoba Ci się tematyka bloga, sposób w jaki piszę i jak łączę pasję do archeologii z podróżami, polub Archeopasję na facebooku. Bądź na bieżąco i zapisz się do newslettera

Jeśli masz pytania dotyczące tematów poruszanych na blogu napisz do mnie archeopasja@gmail.com