Nie lubię dużych miast i tyle! Powtarzam te słowa odkąd tylko pamiętam. Mieszkając w USA, duże miasta omijałam szerokim łukiem, bardzo szerokim łukiem. Aż tu nagle pojawiła się kolorowa, roztańczona i spontaniczna Bogota. Po niej do mojego serca wkradło się Rio de Janeiro. Można nawet powiedzieć, że weszło tam z butami, narobiło bałaganu i z całym tym niepojętym jeszcze chaosem zadomowiło się na dobre. W tej sytuacji powtarzane przeze mnie jak mantra słowa, że nie lubię dużych miast, stały się całkowicie nieaktualne.
Rio to miasto kompletne powiedział Piotr, kiedy jechaliśmy metrem na stadion Maracanã, obejrzeć mecz piłki nożnej pomiędzy lokalnymi drużynami Fluminense i Botafogo. Sam mecz okazał się niesamowitym przeżyciem, ponieważ, mimo że, uczęszczanie na mecze piłkarskie nie jest mi obce, to takiego wsparcia kibiców, złości, radości, żywiołowości, spontaniczności, jeszcze nigdy nie widziałam. Ale wróćmy do Rio de Janeiro. To miasto, w którym chyba każdy znajdzie coś dla siebie. Można tu bowiem zanurzyć się w mieście pełnym ludzi, hałasu, wydarzeń kulturalnych, plaż pełnych opalających i kopiących się w błękitnych wodach oceanu ciał oraz potańczyć do rytmów którejś z ulicznych kapel. Można też samotnie, w ciszy, pospacerować urokliwymi uliczkami, pełnymi zapierającej dech w piersiach kolonialnej architektury, odwiedzić lokalne muzea i usiąść na chwilę w zaciszu kawiarni i pijąc aromatyczną kawę, układać w głowie wrażenia dnia, nadal zerkając z zaciekawieniem na widoczną za szybą ulicę. A zresztą zobaczcie i oceńcie sami!
A z tęsknoty za Rio pozostało mi na razie jedynie oglądanie zdjęć, których jak się okazuje nie mam wcale za wiele. Co jakiś czas gdzieś w podświadomości pojawia się myśl, czy aby nie sięgnąć do tych skrupulatnie spychanych na dalszy plan pokładów spontaniczności i nie pojechać. Na razie jednak plany, a właściwie zarysy, zaledwie delikatne szkice, nieśmiało krążą wokół São Paulo. Ale kto wie, czy przypadkiem, a przypadki ostatnio bardzo mnie polubiły, nie przywitam się w tym roku również z Rio de Janeiro.
Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi, udostępniając w serwisach społecznościowych.
Jeśli podoba Ci się tematyka bloga, sposób w jaki piszę i jak łączę pasję do archeologii z podróżami, polub Archeopasję na facebooku. Bądź na bieżąco i zapisz się do newslettera!
Jeśli masz pytania dotyczące tematów poruszanych na blogu napisz do mnie archeopasja@gmail.com