Uwaga czerwone światło! Naprawdę…?

Czasem jestem jedyną osobą na przejściu dla pieszych, która czeka na zielone światło. Dla Brazylijczyków kolor nie ma znaczenia. Każdy bowiem moment jest dobry aby przejść na drugą stronę ulicy. Nie ma na co czekać, skoro można slalomem ominąć mknące ulicą samochody. I nie ważne czy to dorosły, starzec, tudzież matka z dzieckiem na rękach. Wszyscy się spieszą, nie zważając na niebezpieczeństwo. I niech nikt nie myśli, że kierowcy są tu ostrożni i zwracają uwagę na pojawiających się znienacka przechodniów. Mkną z zawrotną prędkością, trąbiąc i wymachując rękami. Za każdym razem zastanawiam się, jak wyglądają statystyki wypadków drogowych z udziałem pieszych w tym kraju… 

DSC_0707

O co chodzi z tym telefonem?

Podczas gdy my rozmawiamy przez telefon trzymając go przy uchu, Brazylijczycy zdają się mieć na to inny sposób… Przed moimi oczami przewinęły się setki (jak nie więcej) osób, które rozmawiając odrywają telefon od ucha i przykładając go bezpośrednio do ust, mówią do niego. Bardzo mnie to zaintrygowało. W mojej głowie nie pojawiało się żadne sensowne wytłumaczenie. Przecież aby prowadzić rozmowę nie trzeba zmieniać położenia telefonu. I wtedy poznałam WhatsApp, komunikator, na punkcie którego Brazylijczycy mają prawdziwego hopla. Pisanie wiadomości zajmuje mnóstwo czasu, a że oni są wiecznie w ruchu, a przynajmniej tu w Sao Paulo, nagrywają i odsłuchują wiadomości…

Przepraszam za spóźnienie…

Kiedyś spędziłam ponad godzinę w kawiarni, czekając na koleżankę, która nigdy się nie pojawiła. W międzyczasie zdążyłam wypić dwa cafezinho i zjeść czekoladowe broa. Zrezygnowana i rozczarowana wróciłam do domu, żaląc się przyjacielowi i próbując się dowiedzieć, o co w tym chodzi. On zaś wcale nie wydawał się tym zdziwiony. Jego twarz nawet nie drgnęła, kiedy zdenerwowana opowiadałam mu swoją historię. Stwierdził, że takie sytuacje to nic nadzwyczajnego w Brazylii, a przynajmniej w São Paulo to normalne. Ale jak to?! Przecież ona nie zadzwoniła ani przed, ani tym bardziej po owym nieudanym spotkaniu. Przecież to nieuprzejme pozwolić tak komuś czekać bez słowa wytłumaczenia.

I choć ta pierwsza sytuacja mocno mną wstrząsnęła, to była można powiedzieć zaprawą w boju, prawdziwego boju, który miał dopiero nastąpić. Z biegiem czasu uodporniłam się na znajomych spóźniających się dwie godziny na zaplanowane spotkanie, nie pojawiających się wcale, pojawiających się w najmniej spodziewanym momencie dzień przed lub po umówionej dacie. Przestałam robić się na bóstwo kilka godzin przed ustalonym wcześniej wyjściem na imprezę… bo nie wiadomo było czy ktoś się przypadkiem w międzyczasie nie rozmyślił, lub zmienił zdanie co do czasu wyjścia. I tak powoli stałam się mistrzynią 10-minutowego makijażu. No cóż Brazylijczycy mają po prostu na wszystko więcej czasu…

DSC_0441

Magia emotikonów

Komunikatory to kraina emotikonów, a Brazylijczycy osiągnęli w niej poziom mistrzowski. Nie zaprzeczam, że i u nas spotkamy nastolatków, dla których to codzienność. Ja jednak dopiero w Brazylii stałam się ofiarą zmasowanego ataku emotikonów. Jadąc metrem, autobusem, idąc ulicą, stojąc w kolejce do kasy, czekając u fryzjera, czy na lekarza na ostrym dyżurze, widzimy setki rąk trzymających telefony, w których rozmowy toczą się za pomocą uśmiechniętych „humorzastych” buziek. Kiedy znajomi zaczęli zasypywać mnie całusami, okraszonymi soczystymi serduchami, wyrazami miłości wszelkiego rodzaju, w pierwszej chwili nie wiedziałam jak na to zareagować. Pewnie to zasługa mojej powściągliwości, nie wrodzonej, aczkolwiek skrupulatnie i trudem zdobywanej przez życie.

Kawa? Lepiej spotkać się na piwo

Wydawałoby się, że Brazylia to zaraz po Kolumbii, kolejny kawowy raj. Kiedy jednak zapytasz przeciętnego Brazylijczyka, czy wyskoczy z tobą na kawę, możesz się bardzo zdziwić. Spojrzy na Ciebie zmieszany, bo kawę to można wypić ot tak, gdzieś po drodze. Ale jeśli chcesz się spotkać, porozmawiać, spędzić razem trochę czasu, to podstawą jest piwo… Oby tylko nie był to „osławiony” Skoll albo Brahma. Broń Panie Boże przed tymi piwopodobnymi napitkami! I to wcale nie osławiona cachaça czyli popularna brazylijska wódka z trzciny cukrowej i robione z niej popularne drinki caipirinha, tylko pite hektolitrami piwo, jest najczęściej spożywanym „towarzyskim napojem” w Brazylii. Spacerując, wracając z pracy, a nawet idąc do pracy, spiesząc się po zakupy… lawirujemy wokół ustawionych na chodnikach stolików i krzeseł, zapełnionych przez lokalnych amatorów piwa, prowadzących mniej lub bardziej zrozumiałe konwersacje, co zależy oczywiście od ilości opróżnionych butelek. I tak my również, chcąc spędzić ze znajomymi nieco czasu, wpasowujemy się w ten uliczny piwny, bo na pewno nie kawowy brazylijski klimat. 

beer

Padam ze zmęczenia

Zmęczenie w Brazylii dopadło i mnie. Każdy bywa zmęczony… to normalne. Jednak w Brazylii jest się zmęczonym jakoś bardziej, jakoś więcej, jakoś częściej… Zdecydowanie łatwiej się tu rozleniwić niż w Polsce. Zresztą, jak nie poddać się zmęczeniu, słysząc co chwila „odpocznij”, „nie przemęczaj się”, „dokończysz później”. Początkowo bardzo mnie to denerwowało. No bo jak w trakcie pieczenia ciasta, a właściwie mieszania skrupulatnie składników, zostawić wszystko w połowie, usiąść i pić kolejne cafezinho z przyjaciółmi. Wtedy z ciasta raczej nic nie wyjdzie. Ale czy przeciętny Brazylijczyk się tym przejmuje…? Skąd, życie ma się tylko jedno, więc trzeba z niego korzystać. Jeśli czuje się zmęczony/a od razu cię o tym poinformuje. I choćby się waliło, paliło, nic nie powstrzyma ich przed jakże zasłużonym odpoczynkiem.

DSC_0653

22.00 to nie czas na sen

Wypicie czarnej, mocnej i gorącej jak piekło kawy o 22.00 to dla mnie normalka. To również normalka wpaść niezapowiedzianym do znajomych lub rodziny o tej samej porze. A gdyby gdzieś w okolicach 22.00 wpadła nam do głowy myśl o churrasco (brazylijski grill), to czemu nie? Każda pora jest dobra na spotkanie towarzyskie przy obfitym posiłku. Zresztą kto idzie spać o 22.00? O tej porze trzeba być uzbrojonym w telefon w ręku, lub twardo okupować przestrzeń obok domofonu, bo nóż widelec, ktoś nas znienacka odwiedzi, a my przecież nie możemy się po domu przechadzać w pidżamie… 

DSC_0658

I tak po miesiącach mieszkania w Brazylii, zaczynam łapać się na piciu kawy po 22.00, wysyłaniu okraszonych serduszkami i pocałunkami wiadomości do zdezorientowanych znajomych, wychodzę na piwo, grilluję po nocy, przebiegam ulice na czerwonym świetle, ku zgrozie pozostałych przechodniów, a tym bardziej mijających mnie kierowców, odkładam „rzeczy” na potem, wylegując się na kanapie i na koniec…co stwierdzam z ogromnym wstydem, odwołuję spotkania w ostatniej chwili i spóźniam się nagminnie, choć zawsze mam dobre chęci i chcę być na czas. Brazylia zmieniła mnie na dobre. Brazylia stała się raczej stanem umysłu, sposobem spojrzenia na świat.

Spodobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi, udostępniając w serwisach społecznościowych. 

Jeśli podoba Ci się tematyka bloga, sposób w jaki piszę i jak łączę pasję do archeologii z podróżami, polub Archeopasję na facebooku. Bądź na bieżąco i zapisz się do newslettera

Jeśli masz pytania dotyczące tematów poruszanych na blogu napisz do mnie archeopasja@gmail.com